O muzyce:
Zamiast nudnej recenzji wymyśliłem sobie dialog Błyszczących Bliźniaków, podczas którego mogła narodzić się koncepcja tej płyty :
Wraca pozytywnie nawalony Keef do hotelu w NYC i łapie za rękę Micka:
- nie uwierzysz gdzie byłem! Taka wielka tancbuda z światłami, gdzie ludzie gibają do zajebistej czarnej muzy. Mówią na to "disco". Zagrajmy coś koło tego!
- Chyba cie pojebało... Pismaki nas zjedzą...
- A chuj z nimi. Im się nigdy nic nie podoba. Ze dwa szybsze do tańca i jedna dłuższa pościelówa, żeby się małolaty mogły pościskać. O, i taką zajebistą muzę z Jamajki słyszałem - zaśpiewasz ? "Oł czeri oł czeri oł bejbi "... Co ?
- Nie, no to już przegięcie ...
- Ale dawaj, na luz trzeba wziąć! No!
- Oł czeri oł czeri ...
- No i gra !! Z dwa rokery mam gotowe, coś w jeszcze w studio wyplumkamy i płyta jak się patrzy ! No?
- Noo ... ... masz kreske?
- Czekaj ... no patrz, kurwa, cały towar w tym disco poszedł... Ale chodź, obsępimy młodego! To i o tej płycie pogadamy.
- O tej płycie to TY mu powiesz !
- No powiem , a co?
- Wkurwi się ...
- hehe, se może ... A ty lepiej jakieś laski wyrwij.
- O NIE! Ja wczoraj załatwiałem ruchanko. Dzisiaj twoja kolej.
- No dobra, dobra . Ze 3 starczy?
- Noo
- To u młodego, nie ?
- Noo
I powstała płyta pulsująca rytmem, przy której można pozytywnie naładować akumulatory, starannie zrealizowana, o "imprezowym" charakterze. To ostatnia metamorfoza tego zespołu. Otwiera zupełnie nowy rozdział historii The Rolling Stones. Po tej płycie już niczym nie będą w stanie zaskoczyć. Będą trwać niewzruszenie jak piramidy, co jakiś czas uszczęśliwiając słuchaczy następnymi albumami, uznani za klasyków ortodoksyjnego rocka, którego tak naprawdę nigdy nie grali ...
O dźwięku:
naprawdę przyzwoity